Reklama
HISTORIA

Morderstwo wiceburmistrza Pruszkowa część II

Od samego początku dziennikarze nazywali te wydarzenia tajemniczymi, ale też od początku śledztwa były dziwne w tekstach prasowych przymiotniki typu: dynamiczne, sprawne i błyskawiczne, ale też potem żmudne. Tak jakby wszyscy chcieli, aby sprawa zakończyła się szybko, a zbrodniarze stanęli natychmiast przed sądem. Tymczasem dowodów brakowało
Morderstwo wiceburmistrza Pruszkowa część II
Rysunek dworca w Pruszkowie z 1921 r.

Źródło: fot: Polona

Zamordowanie wiceburmistrza Pruszkowa w dniu 25 lipca 1933 r. odbiło się szerokim echem w prasie krajowej. Dziennikarze chętnie podjęli ten temat, ale już od połowy sierpnia 1933 r. sprawa morderstwa urzędnika państwowego przestała budzić zainteresowanie. Wydarzenia roku 1933 były bardzo ciekawe, działy się rzeczy dotąd w historii Europy w warunkach pokoju niecodzienne i to mogło być powodem braku zainteresowania lokalnymi wydarzeniami. To mnie jednak zastanowiło i postanowiłam przyjrzeć się wnikliwie faktom, a szczególnie datom sprawozdań pisanych w prasie codziennej na temat postępowania śledztwa.

Stanisław Berent wiceburmistrz Pruszkowa został napadnięty nocą, gdy wracał do domu w Pruszkowie z podróży do Warszawy, bandyci zaatakowali go nieopodal jego domu stojącego przy ul. 3 Maja. Było przypuszczenie, że schowali się w jednym z domów naprzeciwko budynku, w którym mieszkał Berent. Od samego początku dziennikarze nazywali te wydarzenia tajemniczymi, ale też od początku śledztwa były dziwne w tekstach prasowych przymiotniki dotyczące śledztwa typu: dynamiczne, sprawne i błyskawiczne, ale też potem żmudne. Tak jakby wszyscy chcieli aby sprawa zakończyła się szybko, a zbrodniarze stanęli natychmiast przed sądem, a tu niestety nie udało się.

Tytuł prasowy z 30 lipca, policja przed zbadaniem sprawy pewna wyników, niedługo się to zmieni fot: zbiory autorki

Rozwój wydarzeń

Śledztwo w sprawie zamordowania wiceburmistrza prowadzone było przez sędziego śledczego na powiat warszawski i wojewódzką komendę policji. Do Pruszkowa przybył prokurator Dąbrowski. I tu też zdziwiło mnie to, że Dąbrowski był w zastępstwie prokuratora Wrzostka, bo ten był na urlopie. Dziwne. Mordują urzędnika państwowego, a pana prokuratora nie ściągają z urlopu?

 Na początku sędzia śledczy Żochowski kazał aresztować niejakiego Sławomira Turobińskiego, działacza społecznego, bliskiego znajomego Berentów. Turobiński, pracownik Kasy Chorych w Warszawie w dniu morderstwa nie przebywał w Pruszkowie. Był wówczas w podróży do Małopolski, ale na wieść o wydarzeniach w Pruszkowie wrócił i sam się zgłosił na policję. Najprawdopodobniej dlatego, że doszły do niego plotki o tym, że policja podejrzewa go o zaplanowanie pobicia i zastrzelenie Berenta przez wynajętych przez niego  bandytów. Policja przeszukała mieszkanie Turobińskiego w Grodzisku  i znalazła w dokumentach potwierdzenie związku między nim a żoną Berenta. Pani Berentowa w Kasie Chorych była dentystką i tu poznała Turobińskiego. Znajomość ta doprowadziła do separacji małżonków Berentów. Śledczy najwyraźniej chcieli przypisać Turobińskiemu zbrodnię, w myśl powiedzenia: jak nie wiesz gdzie szukać, szukaj kobiety. Taki scenariusz wymyślono: Turobiński wynajął bandytów do pobicia Berenta, bandyci byli podnieceni wydarzeniem i jeden z nich zamiast wykonać zlecenie i nastraszyć pałowaniem wiceburmistrza, zastrzelił go, a wszystkiemu była winna miłość do pani Berentowej urzędnika Kasy Chorych.

Chyba dość szybko okazało się, że to naiwny i mało prawdopodobny scenariusz wydarzeń. Ale zanim do tego doszło musiały nastąpić w toku śledztwa wyjaśnienia.

Notatka z pogrzebu Berenta, zwraca uwagę brak krzyża i księdza fot: zbiory autorki

Przesłuchania świadków i podejrzanych

Pierwszym świadkiem, który w ciemności nocy widział całe zajście była Zofia Postruchówna, ale jej zeznania nic do sprawy nowego nie wniosły. Nie rozpoznała nikogo. Okazało się, że był też drugi świadek zajścia, miejscowy kupiec pan Grunwald. Grunwald szedł w pewnej odległości za wiceburmistrzem Brentem od stacji kolejki i widział napad. Zeznał w czasie przesłuchania, że trzech mężczyzn wybiegło nagle z ciemności i otoczyło burmistrza. Widział jak dwaj uczestnicy zdarzenia padają na ziemię i jeden z nich strzela do leżącego. Ten który strzelał za chwilę przebiegł obok pana Grunwalda i zawołał do niego: „niech pan tam nie idzie, jakieś łobuzy postrzelały się”. Najwyraźniej, i tu moje zdanie, bandyta czuł się bezpiecznie, był przekonany, że świadek go nie rozpozna, moim zdanie nie był to mieszkaniec Pruszkowa ani okolic. Przez dziesięciolecia osobnik ten będzie nazywany później „blondynem w jasnym garniturze”. Gdy aresztowano kilka osób i pokazywano aresztowanych panu Grunwaldowi, ten rozpoznał w niejakim Józefie Bodeckim mężczyznę, który przebiegł obok niego, a przed tym strzelał do leżącego Berenta. Bodecki nie przyznał się do udziału w zabójstwie, przedstawił swoje alibi. Przeciw niemu świadczyło to, że posiadał rewolwer, to po pierwsze, po drugie miał zadrapania na rękach. Bodecki zadrapania wyjaśnił tym, że spadł z roweru i poranił rękę. Byłby świetnym dla policji płatnym zabójcą wynajętym przez kochanka Apolonii, ale najwidoczniej nic mu nie udowodniono.

Zeznania Apolonii Berentowej i Eugenii Turobińskiej

Notatka prasowa o wyborach na burmistrza i wiceburmistrza Pruszkowa. St. Berent przedstawiony jest tu jako komunista fot: zbiory autorki

Dentystka, pani Apolonia Berentowa opowiedziała o stosunkach panujących w jej i wiceburmistrza domu. Według jej relacji, od dawna małżonkowie byli w separacji i tylko ze względu na ich troje dzieci zasiadali przy wspólnym stole. Od dawna też Apolonia przemieszkiwała u Sławomira Turobińskiego. W ostatnim tygodniu przed zabójstwem Berenta, Apolonia mieszkała też u Turobińskiego. Początkowo, gdy zostali kochankami, Stanisław Berent wszczynał awantury, ze strachu przed jego porywczością Apolonia schowała mu rewolwer. Po czasie doszli jednak do porozumienia, ustalili, że Apolonia będzie utrzymywać dzieci. W jednej z notatek na temat zabójstwa Berenta przeczytałam następujące zdanie: przypomniała sobie o pewnych szczegółach, które warto przekazać policji. Być może, że te tajemnicze szczegóły zaważyły na losie Turobińskiego. I może to, że Apolonia zdecydowanie oświadczyła, że Sławomir nie miał powodu do planowania pobicia jej męża, bo wszystko od dawna było ustalone włącznie z warunkami rozwodu. Ciekawe zeznania złożyła też matka Turobińskiego. Okazało się, że też od dawna wiedziała o planowanym ślubie syna z panią dentystką. Sławomir został wypuszczony z aresztu. Sławomir i Apolonia wzięli ślub w kościele w Żbikowie 26 marca 1934 r. Z aktu ślubu wynika, że Turobiński miał naprawdę na imię Józef Franciszek. No taka ciekawostka. Być może, że Sławomir to było jego imieniem/pseudonimem, które sam wymyślił. Policja nie udowodniła mu związku z zabójstwem Stanisława Berenta. A ja odnalazłam Sławomira w księdze Związku Legionistów Polskich jako prezesa zarządu oddziałowego w latach 1936 – 1938. Co świadczy o tym, ze darzono go szacunkiem i zaufaniem.   

Mój wniosek z tej tragedii jest już od pierwszej napisanej tu części jasny, zamordowanie Berenta było czynem politycznym. Świadczą o tym też wydarzenia z lat 1926 – 1927 i jego sposób w jaki został wybrany na wiceburmistrza. Zdecydowanie uważano go za komunistę, a w roku 1933 było to, nazywając dość delikatnie pogląd wielu: nie mile widziane. Berent był nieślubnym dzieckiem, wychował się w dość trudnych warunkach, jak przypuszczam. Jego życiorys świadczy o tym, że był twardym człowiekiem, bycie bękartem w tych czasach było jak stygmat. Smutna bardzo postać, ale to jest temat na inne opowiadanie. Doktor Monczarski, który przeprowadzał sekcję zwłok Berenta ustalił, że rany głowy nie zagrażały życiu, śmiertelny był postrzał.

 Po pierwszej części mojej relacji zorientowałam się, że jeszcze ciągle opowiada się o szajce bandytów wynajętych przez kochanka żony, no cóż, czasami kłamstwo opowiedziane tysiąc razy staje się  prawdą dla głupców i plotkarzy, a ci powielają to kłamstwo w swoich opowieściach. Wiedział o tym Joseph Goebbels demagog nazistowski, minister propagandy i wykorzystywał do manipulowania społeczeństwem niemieckim z doskonałym skutkiem.    

Przeczytaj również: 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się w powiecie piaseczyńskim.
Najciekawsze wiadomości z przegladregionalny.pl znajdziesz w Google News!