Reklama

Dzieje majątku w Petrykozach

Dzieje majątku w Petrykozach
Z drogi prowadzącej z Tarczyna do Mszczonowa skręcam w lewo, do wsi Petrykozy (powiat grodziski gmina Żabia Wola). Jeszcze do niedawna był tu dwór, którego właścicielem był znany aktor Wojciech Siemion. Dwór odrestaurowany przez Siemiona w latach 70. XX w. stał się prywatnym ośrodkiem kultury, muzeum sztuki ludowej i miejscem ciekawych spotkań. Można było zobaczyć imponującą kolekcję malarstwa i bogaty zbiór głównie drewnianych rzeźb ludowych. Były tu dzieła Beksińskiego, Dwurnika, Dudy-Gracza czy Tarasewicza, koguty Leona Kudły, figurki Szczepana Muchy, dzieła Heleny Szczypawki-Ptaszyńskiej, aniołki Karola Wójciaka „Heródka”. W skansenie obok dworu stały dwa wiatraki „koźlaki”, była karczma i kuźnia. Wojciech Siemion zmarł w tragicznych okolicznościach w 2010 r., jeszcze syn i synowa prowadzili muzeum do 2013 r. 4 marcu 2013 r. pożar strawił dworek. Wydawałoby się, że istnienie tego niezwykle urokliwego muzeum dobiegło końca. Na szczęście strażacy uratowali dużą część kolekcji.

Niedawno przeczytałam radosną informację, że budynek dworu zostanie odbudowany i jest szansa na odrodzenie muzeum, natychmiast po tej dobrej nowinie pojechałam do Petrykoz. Nowe drewniane krokwie dachu wróżą odbudowę. Dwór wybudowany w początkach XIX w. odradza się.

Historia majątku Petrykozy obfituje w różne ciekawe i mniej ciekawe zdarzenia, różne zawirowania losu właścicieli. Od 1811 r. Petrykozy należały do Jana Bogumiła Janascha, ale tylko przez 6 lat, po jego śmierci spadek przeszedł na kilku spadkobierców – 4 synów i czworga dzieci nieżyjącego piątego syna. Następnym właścicielem był Mikołaj Grabowski. W 1856 r. dwór został okradziony. Złodzieje weszli przez wybite okienko nad drzwiami frontowymi i ukradli z szaf odzież. Informuje o tym Dziennik Urzędowy Guberni Warszawskiej i wyszczególnia skradzioną garderobę. Ot ciekawostka! Co też wisiało w szafach w połowie XIX w. u właściciela dworku mazowieckiego: „1. Płaszcz z dużą peleryną z ciemnego sukna szopami podbity. 2. Palto z ciemno-zielonego sukna z potrzebami i guzikami, podbite amerykańskiemi lisami. 3. Palto z półsukienka ciemnego koloru marengo, lisami krajowymi podbite z guzikami. 4. Palto z sukna popielatego, ciemnym futrem podbite z guzikami. 5. Algierka z sukna szafirowego z kołnierzem czarnym aksamitnym, z podszewką wełnianą w kraty pąsowe i zielone. 6. Szlafrok jedwabny w paski pąsowe i ciemne na wacie, z podszewką jedwabną pąsową pikowaną. 7. Szlafrok z półsukienka popielatego wełną podszyty w cętki, zupełnie nowy nieużywany”. Szkodę oceniono na 300 rs. Rząd Gubernialny polecił wójtom gmin, burmistrzom i prezydentom miast, żeby w obrębach swej administracji przeprowadzili śledztwo, w razie zaś znalezienia rzeczy, zabezpieczyli je i donieśli o tym bezpośrednio Rządowi Gubernialnemu w Warszawie. Notę urzędową podpisał Gubernator Cywilny Tajny Radca Łaszczyński oraz Naczelnik Kancelarii B. Halpert. Ukradzione rzeczy były cenne, ale też ich właściciel posiadał spore wpływy we władzach guberni.

Od 1862 r. na prawie pół wieku majątek przechodzi na rzecz rodziny Strochmerów. W czerwcu 1867 r. ukazała się w „Kurjerze Warszawskim” notatka prasowa informująca, że o godzinie ósmej wieczorem we wsi Zbiroża pobłogosławiony został związek małżeński przez pastora Ludwiga z Rawy między panem Adolfem Bevensee dziedzicem wsi Zbiroża i panną Zofiją Strochmer córką Ludwiki z Kwasebartów, dziedziczki wsi Petrykozy. Po ślubie wszyscy udali się do mieszkania matki panny młodej, gdzie bawiono się aż do rana. Petrykozy odziedziczył syn Ludwiki, Aleksander.

W 1909 r., po śmierci Aleksandra, było aż 14 spadkobierców. Przez chwilę dworek posiadają Bagniewscy i od 1917 r. hr. Edward Broel-Plater. W 1925 r. do hr. Broel-Plater zgłoszono propozycję odkupienia Petrykoz, ponieważ suma jaką proponowano całkowicie satysfakcjonowała właściciela, spisano umowę kupna i majątek przejął nowy właściciel Marian Linde. Marian Linde nie miał pieniędzy na kupno majątku, ale za to miał brata Huberta, zajmującego w odradzającej się Polsce wysokie stanowiska. Dzięki panu ministrowi Perykozy stały się przez jakiś czas bardzo znanym majątkiem, a hr. Broel-Plater zeznawał w charakterze świadka na procesie oszustów. Gazety relacjonowały proces sądowy, a tytuł np. w „Robotniku” brzmiał „Tysiąc i jedna noc nadużyć”. Zasiedli na ławie oskarżonych: prezes PKO Hubert Linde, były minister gabinetu Paderewskiego, b. min. skarbu w 1923 r. oraz dwóch jego wspólników; Wilhelm Bau, właściciel majątków ziemskich w Małopolsce, właściciel fabryki w Łodzi, współwłaściciel .kina „Splendid'” w Warszawie i Bogusław Hryniewicz, rzekomy inżynier, pełniący w PKO funkcję szefa kontroli technicznej budowy gmachów PKO. Dziennik „Robotnik” tak opisuje tę sprawę: „Dopóty dzban wodę nosił; aż się ucho oberwało...”. Ucho oberwało się w ten sposób, że dnia 28 listopada 1925 r. Prezes Najwyższej Izby Kontroli Państwa wysłał do Ministra Skarbu i Ministra Sprawiedliwości pismo, zawiadamiające, iż prezes PKO, Hubert Linde, wystawił w imieniu PKO swojemu bratu Marianowi, list gwarancyjny na pożyczkę na sumę 14 tys. funtów szterlingów, zaciągniętą w Londynie, pożyczka została przelana na rzecz Mariana Linde, ale okazało się, że w PKO nie został nawet niewielki ślad w dokumentach tej operacji, a gwarancja była bezpodstawna. Operacja pociągnęła za sobą śledztwo. Jednocześnie „Robotnik" rozpoczął kampanię prasową przeciwko nadużyciom w PKO. Przekrętów dokonanych przez Lindego i szajkę było wiele. Z wielkiej ilości faktów część posłużyła za materiał do oskarżenia. Jak było z Petrykozami? W kwietniu 1925 r. H. Linde na prośbę M. Linde kupuje dla niego majątek Petrykozy za 536 tys. zł. Zawarto umowę, trzeba szukać pieniędzy. I oto M. Linde za pośrednictwem Banku Depozytowego otrzymuje od firmy Johnson Matthey pożyczkę w sumie 14,000 f. szt. Prezes Linde daje firmie gwarancję PKO, że zapłaci tę sumę, o ile Marian Linde nie zapłaci. W księgach PKO nie ma śladów tej operacji! Londyńską pożyczkę trzeba było spłacić. Spłacano następną pożyczką pod zastaw nieistniejących cegielni, tysięcy cegieł i nieruchomości. Oskarżony Linde lat 48. na procesie odpowiadał z wolnej stopy był zdecydowany i pewien siebie. Z wykształcenia był prawnikiem, wydział prawny ukończył w Uniwersytecie Lwowskim, jego brat Marian nie stawił się na sprawy, ponoć „chorował” w Rumunii. Petrykozy powróciły do hr. Edwarda Broel-Platera. CDN.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Komentarze
Reklama
Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się w powiecie piaseczyńskim.
Najciekawsze wiadomości z przegladregionalny.pl znajdziesz w Google News!
 
Reklama
Reklama