Wiola przyszła na targ sprzedać kilka książek. Czekając na zainteresowanych, czytała lekturę, kiedy nagle zobaczyła 1,5-roczne dziecko, które stoi na chodniku. W ostatniej chwili chwyciła chłopca przed wejściem na jezdnię, gdzie właśnie jechało auto.
- Zobaczyłam, że jest zagrożenie, więc zareagowałam. Potem zabrałam dziecko i zaczęłam pytać ludzi na targu, czy nie widzieli matki maleństwa. Prosiłam wszystkich, żeby rozpytywali o opiekuna chłopca. Na oko malec mógł mieć 1,5 roku. Nie przyszło mi do głowy, że mógł wyjść sam ze żłobka – powiedziała nam Wiola.
Dopiero osoba z targu powiedziała, że dziecko mogło opuścić placówkę, która jest przy rynku na ul. Lwowskiej.
- Ktoś poszedł tam zapytać i usłyszał, że panie z placówki muszą sprawdzić, czy nikogo nie brakuje. Kiedy przyszłam do żłobka z dzieckiem, już wiedzieli, że malec wyszedł od nich. Usłyszałam, że chłopiec „przysparza problemy” – dodała mieszkanka Pruszkowa.
Kobieta, która była świadkiem zdarzenia i razem z Wiolą odprowadziła dziecko do placówki, zadzwoniła na policję.
- Najważniejsze jest, że dziecku nic się nie stało. Rodzice zostali poinformowani o zdarzeniu. W tej chwili trwa sporządzanie dokumentacji interwencji. Za wcześnie, żeby powiedzieć, w jakim kierunku pójdą nasze dalsze działania w tej sprawie – przekazała nam podkom. Monika Orlik z komendy w Pruszkowie.
Dyrekcja placówki w Piastowie nie zdecydowała się na skomentowanie zdarzenia.

W przeszłości zdarzyło nam się już zająć podobnym przypadkiem. W artykule z 2022 roku (Nielegalna dzienna opieka nad dziećmi) opisaliśmy inną historię „ucieczki” małego dziecka ze żłobka. Do sprawy w Piastowie postaramy się wrócić wraz z kolejnymi informacjami przekazanymi przez policję.
Napisz komentarz
Komentarze