Historia kanalizacji i troska o czystą, filtrowaną wodę w Warszawie ma swoją anegdotę, bo ponoć mieszkańcy miasta nie chcieli ani kanalizacji ani czystej wody. W artykule o historii kanalizacji warszawskiej opartym (między innymi) na treści książki, której autorem jest Włodzimierz Pessel można przeczytać:
„Warszawa końca XIX wieku wkracza w etap intensywnego uprzemysłowienia, zaczyna przekształcać się w metropolię i bardzo takiej inwestycji potrzebuje. Funkcjonuje tu już ponad 450 fabryk, plebs zamienia się w klasę robotniczą i nieubłaganie rośnie liczba ludności. Otoczone fortami obronnymi miasto nie może zwiększać swojego zasięgu, a wraz ze wzrostem demograficznym – co zrozumiałe – zaczynają je przepełniać odchody komunalne. Poważany warszawski prawnik Adolf Suligowski podlicza na przykładzie francuskich badań medycznych, że szacunkowa liczba 450.000 mieszkańców produkuje 9.726.428 kilogramów ścieków dziennie. W Warszawie nieczystości płyną otwartymi kanałami, wobec czego zepsucie powietrza sięga takiego stopnia, że mieszkańcy – żeby nie wpuścić morowych wyziewów do domu – ryglują na stałe okna, a jako taką jakość domowych zapachów podtrzymują za pomocą silnie pachnących trociczek, wody z octem i potpourri.”
Warszawiacy nie chcą przyłączyć kamienic do kanalizacji:
”Najgłośniej oponują właściciele kamienic, którzy akceptują co prawda kanalizację publiczną, ale odmawiają podłączenia do niej budynków, ponieważ nie chcą ponosić kosztów. Nie do pomyślenia jest również kwestia „przeniesienia” latryny do mieszkania – ostatniego bastionu chroniącego przed przykrymi zapachami. Powstaje w związku z tym poważna obawa, że mieszkania wyposażone w sedesy niemiłosiernie stracą na wartości”.
Jest spór i są firmy, które czekają na tę inwestycję. Takimi firmami są na przykład cegielnie. Kto dostanie kontrakt, cegielni dookoła miasta jest bardzo dużo.

Budują kanalizację w Warszawie
W końcu po różnych perypetiach budowa kanałów rusza. Do dziś można je oglądać, podziwiać solidność wykonania, a dla kolekcjonerów cegieł to niezła gratka w szukaniu sygnatur. Nie jestem pewna czy można je tam zobaczyć, czy w tak precyzyjnej budowli można było na cegle umieszczać sygnaturę. Kanały warszawskie mają też historię powstańczą. Służyły do przenoszenia meldunków i ewakuacji powstańców z miejsc zagrożonych. Największa ewakuacja w historii powstania była ze Starego Miasta. Wzruszający to temat, ale na inne opowiadanie. Skupmy się na cegle, bo cegła będzie z Pruszkowa od Potulickich.
Hrabia Antoni Potulicki urodzony w Poznaniu, (obywatelstwo niemieckie) zakochuje się w Jadwidze Wołowskiej i wsi Pruszków
Jadwiga i Antoni biorą ślub 19 października 1892 roku w parafii św. Krzyża. Jadwiga jest młodsza od męża o 17 lat. W akcie ślubu zachowanym w parafii, imię dziewczyny jest spisane jako Stefania Bronisława Jadwiga, co jest o tyle ważne, że akty urodzin dzieci mają różnie spisane imię matki, najwidoczniej Stefania wolała być Jadwigą. Jadwiga jest córką majętnego bankiera. W czasie, gdy poznała Antoniego mieszkała najprawdopodobniej w Pruszkowie. Co ciekawe, Jan Potulicki, syn małżeństwa ma podany w akcie urodzenia Żbików, prawdopodobnie chodziło tu o parafię Żbików.
Antoni Potulicki powoli zaczyna się urządzać w Pruszkowie, kupuje upadającą cegielnię istniejącą od kilkunastu lat, ale właściciele sprzedają firmę bez żalu, bo ich zdaniem zapasy gliny kończą się, słaby jest też ich zdaniem rynek zbytu. Hr. Potulicki dokupuje około 5 morgów ziemi od Jana Stefańskiego w obrębie ul. Księcia Józefa (dziś osiedle Ostoja). I następuje cud, bo po zmianie właściciela i dofinansowaniu, cegielnia zaczyna dobrze funkcjonować. A, że cudów nie ma, szukam wskazówek i postanawiam przyjrzeć się ruchom biznesowym hrabiego. Najważniejsze dla firmy produkcyjnej są zamówienia produktu, który jest wytwarzany, czyli w tym przypadku cegły. I Potulickim trafia się kontrakt życia.

Kontrakt na dostawę cegły
Odszukuję z archiwum budowy wodociągów i kanałów miasta Warszawy aneks z 1897 r., w którym czytam, że 22 marca 1897 r. hr. Antoni Potulicki, za zezwoleniem warszawskiego generała gubernatora 22 lutego tegoż roku, podpisuje umowę jako właściciel cegielni we wsi Pruszków na dostawę cegły na budowę wodociągów i kanałów. Tu nadmienię, że adres zamieszkania hr. Potulickiego jest podany w umowie: ul. Foksal 3 w Warszawie.
Kontrakt opiewa na :
- Na ilość: cegły prostej 750 tys., kliniastej 250 tys
- Cena za 1000 sztuk – prostej cegły rub. 23 i kliniastej rub. 25., na ogólną sumę 23500 rub.
I tak Potuliccy stają się współbudowniczymi warszawskiej kanalizacji. Cegła, którą mają dostarczyć ma być najwyższej jakości, glina musi być czysta i jednolita, bez grudek i kamieni, powierzchnia cegły na być gładka, ranty ostre. Ma być dźwięczna, suszona w szopach. Każda z cegieł ma być wysuszona i pogrążona w wodzie, powinna po 24 godzinach pochłaniać wodę 8% do 10% właściwej wagi i wytrzymać ciężar 150 kg na centymetr kwadratowy. Co więcej! Członkowie komitetu budowy mają prawo w każdej chwili wejść na teren cegielni i sprawdzić jakość wyrobu, materiału i styl pracy zakładu. Dostawca dostarczał cegłę do stacji filtrów na Koszykach.

Skąd brać pieniądze na inwestycje?
Potulicki w 1910 r. udaje się do Poznania celem pertraktowania z tamtejszymi bankami. Francuskie towarzystwo budowy domów planuje rozpocząć działalność w Królestwie Polski. Hr. Potulicki namawia poznańskie banki na transfer pieniędzy na Warszawę. Pieniądze hrabia chce wykorzystać na produkcję materiałów budowlanych. Jest wiarygodny, zna języki więc łatwo się z nim pertraktuje, ma najwyższe rekomendacje swojej firmy ceramicznej. Niestety wojna pokrzyżuje plany. CDN
Napisz komentarz
Komentarze