Reklama

Jaktorów, jakiego nie znacie (część II)

Zastanawiając się nad odpowiedzią na pytanie: dlaczego jeszcze przed pierwsza wojną światową nie pobudowano w Jaktorowie kościoła rzymskokatolickiego, mimo starań i możliwości, należało przeanalizować wydarzenia, które mogły wpłynąć na opieszałość w stawianiu świątyni.
Jaktorów, jakiego nie znacie (część II)
Budynek administracyjny Zakładów Bielnika w Jaktorowie.

Źródło: katalog zabytków

Jak już pisałam w części pierwszej historii Jaktorowa, komitet budowy powstał już w 1909 r. Budowę kościoła datuje się na około 1932 r.

Zakłady Bielnika w Jaktorowie i ilość zatrudnionych w nich pracowników

Od 1883 r. działały w Jaktorowie Żyrardowskie Zakłady Lniarskie, jako filia zakładów żyrardowskich. Postawiono je na terenach majątku Feliksa hr. Sobańskiego, który to majątek odkupiono od hrabiego. Rozbudowa zakładów przypadała na ostatnie lata wieku XIX i trwała aż do końca pierwszej dekady wieku XX. Już pod koniec wieku XIX jaktorowskie Zakłady Bielnika zatrudniały ponad 100. osób. Tak duża ilość pracowników była zapewne przyczyną stworzenia wygodnych połączeń kolejowych, tu mam na myśli bocznicę do zakładów i usytuowanie przystanku/ stacji właśnie w Jaktorowie (kolei warszawsko wiedeńskiej). Zakładom potrzebne były budynki i niektóre zachowały się do dziś, ale czy rozbudowała się też sama wieś? Budynek kościoła nie powstał, nie powstał też cmentarz mimo planów. Myślę, że przeszkodziła komitetowi budowy kościoła i cmentarza też pierwsza wojna światowa i ale nie tylko. Wydarzenia z pierwszej dekady XX w. niepokoją. W latach 1905 – 1910 policja borykała się z ciągłymi napadami, szczególnie niebezpieczne były napady na sklepy monopolowe, ginęli właściciele sklepów, skazywano też na kary śmierci ujętych bandytów. W końcu zamykano sklepy na obrzeżach miast i na prowincji. Napad na sklep monopolowy w Jaktorowie opisano w prasie we wrześniu 1906 r. i jest on przykładem niepokojów w okolicy. 

Droga do Jaktorowa obok cmentarza w latach 70. XX w. Fot. katalog zabytków

Napad na sklep monopolowy

We wrześniu 1906 r. koło godziny drugiej dano znać policji w Żyrardowie, iż w pobliskim Jaktorowie wykonano zamach na sklep monopolowy i że sprawcy ukrywają się w lesie. Natychmiast udało się w stronę Jaktorowa sześciu strażników ze starszym strażnikiem Mielnikiem. Gdy spotkano w lesie kilka osób, ukrywających się w krzakach, rozległy się strzały. Postrzelono trzykrotnie strażnika Stalewski, który padł, dostał trzema kulami, jedną powyżej kolana i w rękę. Ostatnia kula przeszywając rękę utkwiła w boku. O zajściu dano znać do miasta, pozostała policja trzymała się w rezerwie, aż do przybycia kozaków i piechoty, co trwało pół godziny, po czym przystąpiono do obławy, otaczając możliwie szczelnie „czarny borek", jak zwano lasek między Żyrardowem a Jaktorowem. Nastąpiła regularna bitwa, kule świstały ze wszech stron, zachodziła możliwość zastrzelenia osób będący przypadkowo w czarnym lasku. I tak się być może stało, bo został zastrzelony 19-letni mężczyzna o nazwisku Szadkowski, ślusarz z zawodu; pracownik firmy w Warszawie. Przebywał u swojej matki w Jaktorowie, lekarz zalecił mu częste przebywanie w lesie. Postrzelony został robotnik Marciński, którego pobito kolbami. Podano także do wiadomości w prasie, że aresztowano: „ Kloca Ryszarda, Cybulskiego, Szmidta i Rondkego Aleksandra. Wszyscy zakuci w kajdanach przenocowali w miejscowym areszcie.” Następnie rannego Marcinkowskiego i Kloca wywieziono pod silnym konwojem do Warszawy. W toku śledztwa policja stwierdziła, co wszystkich zdziwiło, że to zabity Szadkowski, oraz Marcinkowski i Kloc byli wykonawcami napadu na sklep monopolowy. Inni twierdzą, że sprawcy uciekli przed przybyciem wojska.

Zakłady Bielnika Fot. Muzeum Żyrardowa

Strajki robotników w folwarkach 

Ciekawe też informacje dochodziły do władz i dziennikarzy. Plotkowano, że w majątkach w Jaktorowie i Grodzisku strajkują robotnicy rolni. Plotki te niby zdementowano, ale okazało się, ze w Chylicach pod Jaktorowem doszło do nieporozumień między administratorami majątków, a służbą folwarczną. Wieści tych ukryć się nie dało. Ile w tym było prawdy, że w pozostałych majątkach był spokój, trudno dziś dociec. Pewne jest, że np. w powiecie błońskim krążyli w tym czasie agitatorzy i namawiali służbę folwarczną do strajków. Świat w tych latach był dostatecznie niespokojny, a i też podział społeczeństwa nie sprzyjał temu aby budować nowe i rozwijać już wybudowane. Polaryzacja społeczeństwa nigdy nie była motorem szybkiego postępu, a raczej częstą przyczyną wojen i rewolucji. I nastąpiła wojna.

Rok 1914 w Jaktorowie i okolicach, sceny z pociągu

Ucieczka ludności cywilnej jesienią 1914 r. mieszkającej w dalszych i bliskich okolicach Warszawy była przyczyną wyludnienia wsi i małych miasteczek. Ludzie sądzili, że w stolicy będzie bezpiecznie. Gdy w końcu do uchodźców dotarła wiadomość o wycofujących się spod stolicy wojskach niemieckich i o  uruchomieniu zniszczonej kolei warszawsko - wiedeńskiej między Warszawą a Skierniewicami, na warszawskim dworcu zebrały się tłumy. Najwięcej jak donosiła prasa było kobiet i dzieci. Wiadomo już było, że wojska niemieckie i broniący wejścia do Warszawy Rosjanie ostrzeliwując co się dało, niszczyli wszystko bez skrupułów. Dziennik opisuje sceny z dworca w Warszawie: „...to jakaś pani z dwojgiem dzieci lat około 7 i 5, mieszkająca w Skierniewicach, dowiaduje się od spotkanego znajomego, że całe jej mienie w postaci ruchomości zostało rozgrabione.”

Kolejarze podstawili pociąg z 40. wagonami, ale i ta ilość wagonów była za mała by pomieścić wszystkich chętnych, kto sprytniejszy miał szansę wsiąść do pociągu, inni musieli czekać na następny. Widok za oknem przedstawiał całą tragedię wojny. Od Grodziska do Skierniewic nie było żadnego ocalałego budynku kolejowego z wyjątkiem domków stróżów kolejowych. Mało co się ochroniło „przed żagwią i nabojem pyroksylinowym nowożytnych Hunów”. Pod każdą krzyżownicę i zwrotnicę Niemcy podkładali naboje pyroksylinowe. W Jaktorowie wsiadł do pociągu kolejarz, który opowiedział jak wojsko niemieckie w dzień odwrotu niszczyło stacje. Nagromadzili w poczekalniach stacji stoły i ławki, następnie przynieśli stare podkłady kolejowe, nakryli je słomą, którą oblewali naftą i podpalali. Strzelali do każdego kto chciał ratować i gasić pożar.

Informacje tu spisane można przeczytać w prasie z 1914 r. ( np. Kurjer Poranny z 8 listopada 1914 r.).

Postanowienie władz, wycinek z Nowin z 1906 r.

Czytaj też:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się w powiecie piaseczyńskim.
Najciekawsze wiadomości z przegladregionalny.pl znajdziesz w Google News!