Reklama

Kasia z Piastowa lepi życie na własnych zasadach

Kasia, która mieszka w Piastowie, zrezygnowała ze zwyczajnej pracy i otworzyła własną pracownię wyrobów z gliny oraz sklep internetowy, gdzie można kupić jej prace – Halko tu Glina. Dzięki aktywności w mediach społecznościowych każdy może podejrzeć proces twórczy. Jej relacje i filmy cieszą się wielkim zainteresowaniem, a sklep odniósł wielki sukces. W czym tkwi jej sekret? Postanowiliśmy sprawdzić!
Kasia z Piastowa lepi życie na własnych zasadach
Kasia kocha swoją pracę!

Źródło: Archiwum prywatne

Skąd pomysł, żeby otworzyć pracownię i sklep z wyrobami z gliny? Jak to się zaczęło?

Pierwsze moje spotkanie z gliną było w Muzeum Hutnictwa w Pruszkowie, jak byłam jeszcze w podstawówce. Dużo później z moją dobrą kumpelą przez cztery lata chodziłyśmy na zajęcia z krawiectwa. Pewnego dnia powiedziała „Kasia, chodź, spróbujemy coś zrobić w glinie, ty kiedyś robiłaś ceramikę, ja chcę teraz sobie zrobić jakiś kubek do domu”. Poszłyśmy na te zajęcia i mówię ok, jest fajnie, pochodźmy, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nie wiązałam wtedy swojej przyszłości z tym zajęciem, to była taka odskocznia od tego, co się działo w moim życiu.

Potem przyszła pandemia COVID i zostałam zwolniona z pracy. Z kolejnej sama się zwolniłam, bo pracodawca nie był życzliwą osobą. W międzyczasie cały czas chodziłam na te zajęcia, więc już coś umiałam. I w końcu postanowiłam spróbować zająć się tym zawodowo. I jakoś poszło.

Pierwsze prace sprzedałam po kilku miesiącach. To wszystko nie było jakimś moim wielkim planem, tylko wszystko akurat zgrało się w czasie i dobrze złożyło, choć trochę przypadkowo.

Co Pani lubi w swojej pracy?

Myślę, że dzięki glinie mogę wyrazić samą siebie i zrobić coś, czego nie ma w sklepach. Robię kubki dość specyficzne, one mają fakturę i tego brakuje w klasycznych kubkach. To nie tylko praca, ale przede wszystkim moja pasja. Kocham ją. Ważne jest też to, że działam bez takiej presji, bez szefa nad głową. Wypalam około 55-65 produktów miesięcznie. Wszystko sprzedaję w swoim sklepie internetowym. Mam wielu stałych klientów. Firma teraz bardzo dobrze prosperuje.

Jak zareagowali Pani bliscy na ten pomysł?

Szczerze mówiąc, rodzina bardzo fajnie zareagowała. Nie było ostrzeżeń w stylu „weź, się ogarnij, chyba zwariowałaś. Są takie czasy, a ty będziesz sobie lepić w glinie?!” Nie, rodzice bardzo mnie wspierali. Po roku mojej pracy dorzucili się nawet do kupna pieca. To była ważna kwestia, bo wcześniej wypalałam u kogoś w oddzielnej pracowni. Woziłam tam prace i nie miałam żadnej kontroli nad nimi podczas wypalania. A każdy etap tworzenia z gliny trzeba kontrolować i wszystko jest od siebie zależne. Jeśli położymy kubek na pierwszej półce, to temperatura jest trochę wyższa. Wówczas szkliwo, którym pokrywa się pracę, inaczej się zachowuje. I tak dalej.

Rodzice bardzo mnie wspierali i dzięki nim kupiłam swój piec. Znajomi natomiast różnie. Niektórzy reagowali: „O fajnie, super pomysł”. Inni mówili: „No coś ty, weź się za normalną robotę”. Była to duża weryfikacja towarzystwa.

Archiwum prywatne

Jak wygląda cały proces tworzenia? Czy każdy może tworzyć w glinie?

Każdy może spróbować u siebie w domu. Tak jak ja, najpierw poszłam na zajęcia. Później kupiłam sobie paczkę gliny w sklepie ceramicznym, bo już wiedziałam, jaką potrzebuję. Na początku nie miałam żadnych profesjonalnych narzędzi, tylko swoje ręce. Pierwsze kubki były bardzo krzywe i ciężkie, ale miały też swój urok, bo były zrobione ręcznie. Teraz oczywiście też moje prace są robione ręcznie, ale już inaczej działam.

Cały proces jest dość  długi. Najpierw się lepi produkt: kubek, miseczkę, czy talerz i odstawia, żeby glina wyschła. Najlepiej minimum 7 dni. To zależy od tego, jakie są warunki w pracowni. Pracuję teraz w garażu, gdzie jest wilgotnie, co wydłuża ten czas. Jak produkt jest gotowy, to zawozimy go na pierwsze wypalenie, czyli wrzucamy go do specjalnego pieca ceramicznego. To jest długi proces, trwa 12-14 godzin. Potem schnie praktycznie jeszcze dobę lub trochę więcej. Kolejny krok, jak już mamy ten kubek, to możemy go sobie pokryć szkliwem dostosowanym oczywiście do gliny. I znowu produkt trafia do pieca. Zawsze muszą być minimum dwa wypalenia.

Archiwum prywatne

Jest Pani bardzo aktywna w mediach społecznościowych. Jak ludzie reagują na Pani twórczość?

Działam głównie na Instagramie i TikToku. Ludzie reagują bardzo pozytywnie. Chyba przez to, że nie skupiam się jedynie na efekcie końcowym, tylko pokazuję cały ten proces pracy tworzenia. Nagrywam też życie pracowni oraz jakieś  fragmenty mojego życia prywatnego. Dzięki temu ludzie się ze mną zżyli, czują tę markę i wiedzą od kogo kupują. To jest ważne.

Współpracował Pani również ze znanymi influencerami.

Tak. Wysłałam kubki świąteczne do sióstr AD i HD, to są łódzkie Instagramerki i influencerki. Potem o tym zapomniałam oczywiście. I nagle one pokazały moje prace na swoim Instagramie. Właśnie to był taki pierwszy skok do góry mojej marki. Bardzo dużo osób z Łodzi cały czas mnie obserwuje i piszemy ze sobą. Ja traktuję działalność na Instagramie, jakbym pisała z koleżankami. To są naprawdę super relacje. Potem była akcja z Książulem. Oglądałam go bardzo długo i gdzieś tam na Instagramie do niego napisałam, bo wrzucił okienko, że szykuje coś nowego. Myślałam, że otwiera knajpę. Postanowiłam, że zrobię dla niego kubki. Okazało się, że nie otwierał lokalu, ale i tak chciał, żebym wysłała moje prace. To też był ważny moment dla mojej marki.

Dziękuję za rozmowę.

Zobacz także:

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu Przegląd Regionalny. MIKAWAS Sp. z o.o. z siedzibą w Piasecznie przy ul. Jana Pawła II 29A, jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Link do Polityki prywatności: LINK

Komentarze

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się w powiecie piaseczyńskim.
Najciekawsze wiadomości z przegladregionalny.pl znajdziesz w Google News!