Poważne oskarżenia
Przez ostatnie tygodnie w Pruszkowie wciąż powraca jeden temat. W liceum im. Tomasza Zana w Pruszkowie źle się dzieje. Na jednym z portali internetowych opublikowano skargi sygnalistów, którzy mają wiele zarzutów do funkcjonowania placówki, a przede wszystkim pracy dyrektor Renaty Jakubiej i wicedyrektor Oliwii Płocharskiej. Kobiety są przez sygnalistów oskarżane o wprowadzanie w szkole niemiłej atmosfery, zwalnianie nauczycieli, a nawet mobbing. Skargi na ich zachowanie zostały wysyłane do starostwa w Pruszkowie, a także lokalnych mediów.
Również do naszej redakcji przyszedł mail z prośbą o pomoc przy rozgłoszeniu sprawy problemów liceum.
„Od września nasza szkoła boryka się z dosyć dużymi problemami. Nauczyciele przechodzą na zwolnienia lekarskie spowodowane stresem, wywołanym przez działania dyrekcji. Jesteśmy głęboko zaniepokojeni powrotem do szkoły po urlopie macierzyńskim jednej z nauczycielek — nie ma dla niej miejsca. Jest to rażące łamanie prawa. Dodatkowo prośby nauczycieli o interwencję i skargi kierowane do starostwa powiatu pruszkowskiego nie przyniosły pożądanego efektu. Jako uczniowie i absolwenci liceum jesteśmy zdesperowani, aby uratować naszą szkołę. Wszelkie inicjatywy młodzieży są blokowane przez dyrekcje, której obowiązki wykonują inni nauczyciele. Dyrektorka p. Jakubiak bierze podwójne zastępstwa, a wicedyrektor p. Płocharska nie przychodzi na zaplanowane lekcje lub zastępstwa. Nauczyciele sprzeciwiający się dyrekcji są karani dodatkowymi dyżurami i wzywani na "dywanik". Według nauczycieli pani dyrektor specjalnie stwarza nieprzyjemne warunki pracy, chcąc "pozbyć się" starej kadry nauczycielskiej, i o ile wierzyć doniesieniom, zastąpić tych nauczycieli swoimi przyjaciółmi. W szkole panuje chaos i nieprzyjemna atmosfera” – przeczytaliśmy w mailu podpisanym przez Uczniów i Absolwentów LO Zana w Pruszkowie.
Dyrekcja szkoły odpowiada
Poprosiliśmy o wyjaśnienia sytuacji wicedyrektor Oliwię Płocharską. Co się dzieje w szkole?
- To starcie między nowym i starym. Nasze liceum się zmienia, jednak nie wszystkim się to podoba. Najbardziej przykrym tematem jest atmosfera wśród uczniów, bo młodzież czuje niepokój, ponieważ byli manipulowani dezinformacją w celu wywołania strachu. Dyrekcja została zdyskredytowana w oczach środowiska właśnie w celu utraty wiarygodności poprzez różnego rodzaju zniesławienia. Grupa pracowników szkoły postanowiła dochodzić do swoich celów, poniekąd rękami młodzieży, co jest mega smutne. To my jesteśmy dla uczniów, a nie uczniowie dla nas. Młodzież nie może być wykorzystywana do własnych rozgrywek pedagogów. Cała nasza praca powinna toczyć się wokół dobra uczniów – powiedziała nam wicedyrektor.
Jednak w pismach i informacjach pochodzących od sygnalistów, przedstawiono konkretne zarzuty. Poprosiliśmy, aby wicedyrektor na nie odpowiedziała.
- Na obecny stan (22 maja) nikt nie przedstawił wypowiedzenia umowy o pracę i nikt nie został zwolniony. Nauczycielka, która we wrześniu wraca ze zwolnienia lekarskiego spowodowane ciążą, ma zapewniony pełen etat. Oskarżenie, że nie ma dla niej miejsca, jest całkowicie wyssane z palca. Pani dyrektor w tej chwili ma jedynie pojedyncze zastępstwa, które głównie wynikają z tego, że na przykład w danym dniu nauczyciele mają jakieś wycieczki lub wyjścia z uczniami. Wówczas pani dyrektor jest kołem ratunkowym, jeśli już nie ma innego nauczyciela, który mógłby ją wyręczyć. O ile chodzi o braki w kadrze, to obecnie tylko jeden nauczyciel jest na dłuższym zwolnieniu. Wraca za tydzień. Więc nie mamy problemów – dodała Oliwia Płocharska.
- Co do oskarżeń skierowanych personalnie do mnie, chciałam zaznaczyć, że portal, który opublikował pismo sygnalistów, dostał od mojego prawnika przedsądowe wezwanie do zaprzestania i usunięcia treści związanych z naruszaniem moich dóbr osobistych. Ich tekst to zniesławienie, które wpływa na zaufanie do mnie i na renomę szkoły publicznej oraz komfort nauki uczniów. Jeśli portal nie zareaguje na wezwanie, jej właściciel będzie pociągnięty do konsekwencji na drodze sądowej – zaznaczyła wicedyrektor.
Warto zauważyć, że autor tekstu nie skontaktował się z dyrektorkami szkoły, aby dać im szansę odpowiedzieć na zarzuty sygnalistów.
Plany na przyszłość
- Czy uda się naprawić sytuację w szkole? – zapytaliśmy.
- Budowanie atmosfery zaufania i wzajemnego szacunku to proces, który musi teraz zaistnieć po tym, co się stało. Mam nadzieję, że atmosfera się oczyści. Ale do tego jest potrzebna chęć obu stron oraz otwarcia się na zmiany, które są nieuniknionym procesem w tej szkole – odpowiedziała Oliwia Płocharska. - A planujemy wiele zmian. Część już wprowadzamy. Wczoraj miałam spotkanie na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Jesteśmy dzień przed podpisaniem z nimi patronatu. Nasze klasy o profilu chemiczno-biologicznym i chemiczno-biologiczno-medycznym będą mogły uczęszczać tam na zajęciach i warsztatach. Nasi podopieczni będą tam wdrażani w kwestie medyczne. Planujemy podobny patronat dla klas ekonomicznych, ale o tym jeszcze nie za bardzo mogę opowiadać. Wprowadzamy nowe profile rozwojowe. Układamy je zgodnie z zapotrzebowaniem, które widzimy wśród uczniów startujących na uczelnie wyższe. Oczywiście uczniowie są dla nas priorytetem, ale również nauczyciele są bardzo ważni. 2 czerwca rusza program wysyłania 19 nauczycieli za granicę na program FERS (Fundusze Europejskie dla Rozwoju Społecznego) w ramach Erasmus+. Nasza kadra pojedzie na dwutygodniowe szkolenia do różnych krajów. Wszystko z funduszów europejskich. To tylko niektóre z naszych inicjatyw. I o takich rzeczach powinniśmy rozmawiać. Również o sukcesach naszej młodzieży. A nie o wewnętrznych konfliktach ciała pedagogicznego. A przede wszystkim to nie powinno być tematem, o który martwią się uczniowie – podsumowała wicedyrektor.

Starostwo wkracza do akcji
Sygnaliści wysyłali liczne pisma o swoich zastrzeżeniach do starostwa w Pruszkowie. Co przedstawiciele powiatu zrobili w tej sprawie?
- Między innymi zorganizowaliśmy ankietę w każdej szkole powiatowej dotycząca atmosfery pracy w placówkach. Również w liceum Tomasza Zana w Pruszkowie. Na Dniu Otwartym pojawił się tam tzw. tajemniczy klient, aby zobaczyć, czy gdzieś są odczuwalne negatywna atmosfera lub złe relacje. Nic niepokojącego nie płynęło z tego pobytu. Porozmawiałem z paniami dyrektorkami, częścią nauczycieli, z młodzieżową radą powiatu oraz niektórymi uczniami i rodzicami. Podczas tych spotkań omówiliśmy szczegółowo sytuację w szkole — powiedział nam Patryk Grabowski, członek powiatu pruszkowskiego.
Działania przyniosły wnioski.
- W szkole istnieje konflikt między dyrekcją i częścią nauczycieli. Ja nie będę brał którejś ze stron. Staram się być obiektywny, ale trzeba zrozumieć fakt, iż jeśli nauczyciel z dyrektorką ma konflikt w zaciszu gabinetu, to powstaje pytanie, od kogo taki problem wychodzi do przestrzeni publicznej, do uczniów. W tym przypadku mam informację, że to nauczyciele przekazywali wiadomości o konflikcie młodzieży. Uczniowie dowiadywali się na przykład, że któryś z nauczycieli może już w kolejnych latach ich nie uczyć. To jedna z rzeczy, która mnie bardzo zaniepokoiła. Podobnie jak fakt, że problem przedostał się do opinii publicznej akurat w maju – powiedział członek zarządu.
Szkoda uczniów
- Sygnaliści, kimkolwiek nie są, nie wzięli pod uwagę przede wszystkim dobra uczniów i opublikowali swój materiał w okresie matur, co jest dla mnie szalenie niepokojące. Uczniowie, którzy zdawali egzaminy, zamiast skupić się na przygotowaniach, zaczęli działać i tworzyć aktywności związane z liceum. Został wprowadzony stan niepokoju, co dla mnie jest niedopuszczalne. Pedagodzy i nauczyciele mają kształcić i dbać o bezpieczeństwo swoich uczniów, a nie dopuszczać do tego, żeby zachwiać ich poczuciem bezpieczeństwa. Przede wszystkim nie w okresie, kiedy odbywa się najważniejszy egzamin w życiu młodego człowieka. Nie wiem, kim są sygnaliści, ale ktokolwiek za tym stoi, publikując skargi, zakłócił pracę w szkole i spowodował młodym ludziom wiele wątpliwości. Jeśli zrobił to jakikolwiek pedagog, być może nie powinien nim być – zaznaczył Patryk Grabowski.
Skargi sygnalistów
- Co z konkretnymi oskarżeniami, które pojawiały się w pismach przesyłanych przez sygnalistów? – zapytaliśmy.
- O ile chodzi o możliwe zwolnienia, to dyrektor szkoły, jeżeli chce zrobić zmiany kadrowe, to ma do tego prawo, o ile oczywiście działa zgodnie z przepisami kodeksu pracy oraz związków nauczycieli. Czy pani dyrektor chce to zrobić? Nie wiem. Natomiast zwolnienie nauczyciela to bardzo złożony proces i wiąże się z licznymi konsekwencjami. Przygotowując arkusz organizacyjny, pani dyrektor ułożyła go uwzględniając tych nauczycieli, z którymi planuje prawdopodobnie współpracę. Zapewniła mnie, że ma zamiar spotkać się z nauczycielami, i przedstawić im wymiar godzin z nadzieją, że wszyscy go przyjmą. Wiem, że tak naprawdę chyba w większości przypadków jest to zwiększenie liczby pracy, a nie obcinanie godzin – powiedział nam członek zarządu. - Co do mobbingu to niezwykle poważne oskarżenie. Apeluję wręcz do ludzi, którzy byli ofiarą takiego zachowania, żeby złożyli zawiadomienie do prokuratury w trybie natychmiastowym oraz do Państwowej Inspekcji Pracy. Jeśli ktokolwiek używa takich metod, trzeba z tym walczyć natychmiast. Były jakieś sygnały, że ktoś oskarża dyrekcję o mobbing. Jednak później skargi się zmieniły. Wycofano te kwestie. Przede wszystkim jednak, z tego, co wiem, nikt nie złożył oficjalnych doniesień na takie praktyki – dodał Patryk Grabowski.
- Czy uczniowie i rodzice powinni być zaniepokojeni tym, co się stanie z Zanem? – dopytaliśmy.
- Ze szkołą nie może stać się nic złego. My na to na pewno nie pozwolimy. W ramach naszych kompetencji będziemy reagować na wszystko, na co możemy – obiecał członek zarządu.
Sprawa przycichła
Na Facebooku pojawiło się konto Ratujemy Zana. Tam uczniowie omawiali konflikt, który pojawił się w ich placówce. Jednak w czwartek (22 maja) opublikowano tam oświadczenie, że młodzież nie będzie dalej zajmowała się tą sprawą. Dzień później konto zniknęło.
Osoby, które wysłały do nas maila, również zrezygnowały z dalszego drążenia tematu. Po prośbie o kontakt telefoniczny z naszej strony otrzymaliśmy wiadomość, że „Sprawa jest już nieaktualna”. Nie udało nam się dowiedzieć, co się stało, że autorzy pisma zmienili zdanie.
Konflikt między częścią nauczycieli i dyrekcją istnieje. To potwierdza każda ze stron. Możemy mieć jedynie nadzieję, że uda się go z czasem załagodzić. A nawet jeżeli nie, to że w przyszłości nie będą w niego zaangażowani uczniowie placówki, którzy powinni zajmować się innymi sprawami, niż nieporozumienia wśród ciała pedagogicznego.
Jeżeli ktokolwiek chciałby podzielić się z nami opiniami o sytuacji w szkole, zapraszamy do kontaktu. Gwarantujemy anonimowość.
Napisz komentarz
Komentarze