Choć dziś kojarzy się z ciszą i zielenią, przedwojenny Milanówek miał także swoje mroczne oblicze. Krwawe zbrodnie, seria tragicznych wypadków i przestępczość napędzana kryzysem – wszystko to działo się w cieniu willi, letnich pensjonatów i pachnących ogrodów. Poznaj czarne karty historii podwarszawskiego letniska.
Mroczna sława willi Chimera i zniknięcie Drzewińskich
Okazuje się, że klątwa wisząca nad willą Chimera w Milanówku i tajemniczym zniknięciem małżeństwa Drzewińskich nie jest niczym nowym, jeśli porównamy tę mroczną historię do wydarzeń, które rozgrywały się w Milanówku w latach 30. ubiegłego wieku.
Wbrew pozorom, w letnisku Milanówek nie panowała idylliczna atmosfera, jak moglibyśmy to sobie wyobrażać. W wydaniu porannym z 10 września 1926 r. „Kurier Warszawski” donosił: „Jeśli ktoś pragnie obecnie w Milanówku znaleźć wypoczynek i spokój, to spotka go zawód”.
Klątwa milanowskiego posterunku policji
Czarna legenda ciążyła nad milanowskim posterunkiem policji. Cztery zgony policjantów w krótkim okresie czasu robiły wrażenie. 25 kwietnia 1922 r. wieczorem dokonano tam zabójstwa dwóch posterunkowych pełniących służbę patrolową.
Bezpośrednim świadkiem zbrodni była 30-letnia Czesława Suchtówna, przybyła z Warszawy w odwiedziny do swej ciotki. Przed dworcem spotkała dwóch policjantów, których zapytała o drogę. Okazało się, że idą w tym samym kierunku, więc zabrała się z nimi. Młoda kobieta była bardzo rada z tej propozycji, wieczór był bowiem wyjątkowo mroczny i czuła się nieswojo.
Poszli wzdłuż nasypu kolejowego, przyświecając sobie drogę służbowymi latarkami. Po kilku minutach zamajaczyły przed nimi sylwetki dwóch mężczyzn idących z naprzeciwka.
Na pytanie jednego z policjantów: „Kto idzie?”, padła odpowiedź: „Swój, swój”. Drugi osobnik dodał: „Robotnicy z Grodziska”. Policjantów nie zadowoliła jednak ta odpowiedź, zażądali okazania dowodów osobistych. Nieznajomi sięgnęli do kieszeni, ale zamiast dokumentów w ich dłoniach pojawiły się pistolety. Bez słowa kilkakrotnie pociągnęli za spust.
Ugodzony kulą w lewy bok 27-letni Władysław Szymański zginął na miejscu. Jego kolega z patrolu, 41-letni Jan Laskowski, z przestrzelonym płucem zdołał odbiec jeszcze kilka metrów, nim padł. Bandyci zniknęli w ciemnościach. W Grodzisku Mazowieckim odbył się pogrzeb zamordowanych policjantów. Stał się on wielką manifestacją mieszkańców przeciw szalejącemu bandytyzmowi. Zabójcy policjantów stanęli przed plutonem egzekucyjnym. Sąd nie znalazł dla nich okoliczności łagodzących. Prezydent RP także nie skorzystał z prawa łaski. Sprawiedliwości stało się zadość.
Tragiczna seria śmierci wśród funkcjonariuszy
Jakby tego było mało, 21 marca 1934 roku po kłótni z żoną samobójstwo popełnił Józef Branecki – komendant policji w Milanówku. Z kolei 20 sierpnia 1934 r. samochód z nowym komendantem policji, starszym posterunkowym Kornatką, uderzył w słup telegraficzny. Kilka dni później komendant zmarł.
Dużym problemem były ciężkie warunki pracy policjantów, co prowadziło m.in. do alkoholizmu w szeregach mundurowych. Na patrole chodzili z piersiówkami, dzisiaj powiedzielibyśmy z „małpkami” na rozgrzewkę. Skazą na wizerunku milanowskiej policji było też wymuszanie na zatrzymanych zeznań siłą.
Zabójstwo szofera i strzały teściowej
Wzrost przestępczości w latach 30. miał też bezpośredni związek z wielkim kryzysem ekonomicznym, który zza oceanu dotarł do Europy i do Polski. Niektórzy nie wytrzymywali i strzelali sobie w łeb, a powszechny dostęp do broni to ułatwiał. Efektem była też plaga włamań do domów na terenie Milanówka. Przestępstw dokonywali często przyjezdni rabusie z Warszawy.
Dużym echem odbiło się w społeczeństwie zabójstwo szofera Stanisława Kozłowskiego, które miało miejsce 22 lipca 1926 roku. Od tego wydarzenia taksówkarze zaczęli bać się o swoje życie. Zapanowała swego rodzaju psychoza. Rok później – jak donosiła ówczesna prasa – teściowa strzelała do swego zięcia, co dało przyczynek do dyskusji nad relacjami teściowa – zięć i teściowa – synowa.
Afery, kradzieże i nieudane zamachy
Lata trzydzieste ubiegłego wieku to też szczyt dyskusji o aborcji. Było to związane także z ukazaniem się w 1929 r. felietonów Tadeusza Boy-Żeleńskiego „Piekło kobiet”. W 1930 r. w Milanówku została rozbita tzw. fabryka aniołków. Akuszerka wraz ze swoją matką zostały oskarżone o dzieciobójstwo.
Były malwersacje na poczcie, kradzieże węgla, nieudana próba podpalenia kościoła św. Jadwigi przez byłego kościelnego, zamieszki na wiecach politycznych oraz seria wypadków na torach.
Korespondencyjna wpadka i Milanówek na ustach Ameryki
Zdarzały się historie zabawne, np. gdy przez pomyłkę szeryf w Milwaukee w USA odebrał przesyłkę zawierającą informacje o działalności w przedwojennej Polsce komunistycznych organizacji. Po przetłumaczeniu korespondencji z języka polskiego na angielski okazało się, że miała trafić do… Milanówka.
Napisz komentarz
Komentarze